Reklama

Bo do kładki trzeba dwojga

19/10/2017 21:15

Kładka nad torami kolei radomskiej, łącząca Ochotę i Włochy, jest przykładem nieudolności władz samorządowych, indolencji urzędników oraz arogancji instytucji publicznych.

Fatalny stan kładki łączącej Ochotę z Włochami, na wysokości ul. Sąchockiej i Parku im. Marka Kotańskiego, znany był samorządom obu dzielnic od lat. Pogarszający się z roku na rok stan techniczny kładki i zaniedbania remontowe były przyczyną ostatecznego jej zamknięcia, a o takiej możliwości pisałem blisko rok temu w „Informatorze Ochoty i Włoch” („Bo jak nie wy, to kto”, nr 20, 05.12.2016r.).

Według informacji uzyskanych w Wydziale Prasowym PKP S.A. – „Kładka, o której mowa położona jest na działce znajdującej się w użytkowaniu wieczystym PKP S.A. Sam obiekt nie znajduje się jednak na liście środków trwałych spółki”.

Faktem jest, że kładka znajduje się na obszarze administracyjnym Ochoty i pewnie z tego względu dzielnica zleciła ekspertyzę stanu technicznego kładki, za którą zapłaciła blisko 12 tys. zł. 

Zapytana o to burmistrz Ochoty Pani Katarzyna Łęgiewicz, poprzez swojego rzecznika prasowego odpowiedziała m.in. – „Z otrzymanej ekspertyzy wynika, że kładka nadaje się do rozbiórki (…) Ekspertyzę przekazano do PKP S.A. z prośbą o podjęcie działań, ponieważ na wcześniejszych spotkaniach ustalono, że jeśli kładka okaże się w tak złym stanie, że remont jej będzie wykluczony, PKP podejmie się demontażu konstrukcji”. Dalej Pani burmistrz odpowiada: - „W świetle wniosków wynikających z wykonanej ekspertyzy przywrócenie funkcjonalności w/w kładki nie jest możliwe, a ponadto kładka ta nie jest i nigdy nie była własnością dzielnicy Ochota. Nie zmienia to faktu, że nie mogliśmy bezczynnie czekać aż dojdzie tu do wypadku, dlatego podjęliśmy rozmowy z PKP i konkretne działania. Warto też przypomnieć, że kilka lat temu Ochota wyremontowała oddaloną o 250 metrów kładkę przy ul. Mołdawskiej”.

Dodam w tym miejscu, że o remont tejże kładki mieszkańcy Ochoty i Włoch zabiegali blisko 10 lat. 

W chwili obecnej kładka przy ul. Sąchockiej jest zamknięta, a zdemontowane podłoże i ogrodzenie mają uniemożliwić przejście z jednej dzielnicy na drugą. Mieszkańcy przeprawiają się dołem, bezpośrednio przez tory, czasem tuż przed nadjeżdżającym pociągiem.

Z powyższej korespondencji wynika, że obie instytucje, tj. PKP S.A. oraz władze Ochoty, nie są zainteresowane odbudową kładki, która przez kilkadziesiąt lat służyła mieszkańcom obu dzielnic.

Inne stanowisko przedstawia w tej sprawie zastępca burmistrza Włoch Jerzy Kowaliszyn, który w piśmie do burmistrz Katarzyny Łęgiewicz informuje m.in. – „ (..) Dzielnica Włochy jest zainteresowana utrzymaniem w/w kładki. Deklarujemy wolę partycypacji w kosztach remontu lub budowy nowej kładki. Jesteśmy również gotowi do udziału w rozmowach z PKP, aby nie doprowadzić do sytuacji rozbiórki tzw. „małej” kładki. (…) Omawiana kładka funkcjonowała od lat 70-ch ubiegłego stulecia i powinna funkcjonować nadal. Jako samorząd jesteśmy zobowiązani do działania na rzecz Mieszkańców”.

Podobne deklaracje ze strony włochowskiej padały przed rokiem. W tym czasie kładka została zamknięta. Do jej odbudowy – podobnie jak do tanga w słowach znanej piosenki – trzeba dwojga. Być może mobilizacją dla ochockiego i włochowskiego samorządu będą działania mieszkańców obu dzielnic, którzy zaczęli zbierać podpisy pod petycjami o przywrócenie kładki. Jak im „zagramy”, to może razem „zatańczą” – komentuje Czarek Król (Ochocka Wspólnota Samorządowa) inicjator zbierania podpisów po stronie Ochoty.   

Reklama

Reklama

Wideo iOchota.pl




Reklama
Wróć do