W zeszłym roku wymalowano na ulicy Korotyńskiego ładne i czerwone pasy rowerowe. Niestety, w paru miejscach urywają się, przez co nie przynoszą dla wielu rowerzystów znacznej ulgi, w obawie przed poruszaniem się w osi jezdni. Chodniki okoliczne, pomimo znacznych nierówności dalej bywają okupowane przez właścicieli jednośladów. Niestety, inni poruszający się zgodnie literą prawa, muszą korzystać z tak wybudowanej infrastruktury. W zimie ze zdwojonym oporem muszę jeździć po wyznaczonych trasach. Większość na szczęście nie jest odśnieżana i w takim układzie z całą świadomością decyduję się jechać normalnie - po jezdni. Kierowcy zachowują się poprawnie, widząc z daleka rowerzystę i widać, że kultura i bezpieczeństwo jest już na przyzwoitym poziomie. Służby miejskie oczyszczające jezdnie w wielu miejscach robią to dokładnie i niezwłocznie. Były też i w niektórych miejscach wpadki, np. ul. Dickensa pewnego piątku zaraz po opadach odśnieżona była część jezdna dla samochodów, ale kosztem pasa rowerowego (tam został magazyn szlamu), po którym nie sposób było jechać. W takim miejscu blisko krawężnika naprawdę niebezpiecznie się jeździ. Można spotkać zapadnięte studzienki i zapadliny po parkujących samochodach. Wracając do Korotyńskiego, w ostatnich dniach na końcowym odcinku przy ulicy Mołdawskiej popękał asfalt dość znacznie powodując niebezpieczne szczeliny. Dla samochodów takie szczeliny byłyby niezauważalne, ale opony rowerowe nie są tak szerokie i po wtoczeniu się w podłużną szczelinę, może dojść do przykrej wywrotki. W dzień można dojrzeć te utrudnienie (o ile nie będzie zasypane śniegiem) i w ostatniej chwili ominąć. Manewr taki może jednak spowodować z kolei wtargnięcie pod koła przejeżdżającego prawidłowo samochodu i wtedy kłopot murowany. Wieczorem lub po opadach śniegu rowerzysta nieświadomie może wpaść w koleinę i jakie skutki może przynieść taka sytuacja? Ktoś może wysnuć wniosek, że w zimie się nie jeździ rowerem. Owszem, kiedyś tak i było, ale w obecnych czasach skoro i zimy łagodniejsze i rozwarstwienie społeczeństwa większe oraz kultura sposobu życia inna – więc zabronić nie bardzo wypada. Kilkudziesięciu rowerzystów przejeżdżających codziennie przez tą ulicę, to kilkadziesiąt mniej rur wydechowych w okolicy (mniej szkodliwych substancji) a i dla reszty zmotoryzowanych więcej miejsca na ulicy.