Nie wiem jak Państwo, ale ja przez całe moje życie zawodowe korzystam z ochockich barów. Jak pracowałem w Ośrodku Kultury Ochoty, to stołowałem się Biedronce. Były to czasy, kiedy trzeba było pilnować dań na talerzu, bo stali bywalcy potrafili rąbnąć człowiekowi z talerza świeżo upieczone udko z kurczaka. Po latach w tym miejscu pięknie pachnie a dania są nieraz lepsze niż w domu. Zresztą Biedronka jest chyba najstarszym barem i trudno wyobrazić sobie Ochotę bez tego baru. Przez kilkunastoletnią pracę na Radomskiej zajadałem kotlety schabowe i mielone w Smaku a tamtejsza kapusta zasmażana w moim rankingu ma złoty medal. Panie obsługujące w tym barze to też historia naszej Ochoty. Dzisiaj pracuję w urzędzie dzielnicy i trochę daleko do tych dwóch zasłużonych barów, ale który urzędnik nie zna baru Korona przy Słupeckiej. Pyszne domowe jedzenie trzyma przy życiu nie tylko urzędników, ale sporą rzeszę mieszkańców Starej Ochoty. Nie mogę nie wspomnieć o pychotach czekających mieszkańców okolic Opaczewskiej. Czy ktoś z Komendy Policji i okolicznych mieszkańców może wyobrazić sobie życie bez baru Smak Tradycji pani Iwony Buchalskiej? Schabowy z kością w tym miejscu wznosi się na szczyt swoich możliwości. Bar Mleczny pod Skrzydłami, Grzybek przy Placu Narutowicza i wiele innych. Pewnie na Ochocie moglibyśmy wiele jeszcze wymieniać. Są społecznością lokalną reprezentującą małą rodzinną gastronomię, utrzymującą się wyłącznie ze środków własnych bez obcego kapitału. Świadczą usługi dla mieszkańców pobliskich osiedli i w dużym stopniu dla ludzi starszych, samotnych i chorych. Ich goście często traktują te bary, jako swoje domowe kuchnie, a obsługę jak rodzinę. O nich nie piszą krytycy kulinarni, nie są gwiazdami mediów. - My po prostu gotujemy i karmimy mieszkanki i mieszkańców naszej dzielnicy i naszego miasta. - Mówi pani Iwona właścicielka baru Smak Tradycji [middle1] Niestety nadszedł czas, że dla wielu małych gastronomii jest to kres działalności i pożegnanie się ze wszystkim, co przyniosło satysfakcję i podstawę utrzymania rodziny. - Wobec rosnących lawinowo cen prądu, gazu, surowców i pracy mała gastronomia, kultywująca polską tradycję domowej kuchni, znalazła się w dramatycznej sytuacji. Nasi konsumenci to w większości ludzie dokładnie liczący każdy grosz, którzy nie są w stanie przekroczyć pewnej granicy ceny za obiad. W efekcie spowoduje to, że wiele polskich rodzin nie tylko straci pracę i powiększy grono bezrobotnych, ale także nasi goście stracą możliwość codziennego stołowania się w zdrowych, polskich i finansowo przystępnych punktach gastronomicznych. - Powiedziała mi pani Iwona Właścicielka pokazała mi nowe prognozy opłat za gaz. Ostatnia podwyżka powoduje, że zapłaci miesięcznie około 10000 zł. Jeszcze rok temu płaciła 1500 zł. W takiej sytuacji są wszystkie bary i restauracje na Ochocie, w Warszawie czy całej Polsce. Nie wiem czyja jest to wina. Jestem skromnym burmistrzem w mojej dzielnicy. Nie potrafimy znaleźć sposobu pomocy naszym barom i restauracjom. Przy tak drastycznych podwyżkach nawet całkowite zwolnienie z czynszu nie wiele by tu dało. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ jestem zły własną bezradnością i mam nadzieję, że przeczyta to ktoś, kto może te szaleństwo zatrzymać. Czytaj również: Zobacz także: Rada Miasta przegłosowała koniec pandemii Zobacz także: Czy miasto łamie prawo forsując tak wielką inwestycję? Zobacz także: Kolęda dla Ochoty Zobacz także: Pora położyć temu kres Zobacz także: Poszukiwani złodzieje kasety do sterowania windą Zobacz także: Ile zapłacimy za wywóz odpadów? Zobacz także: Pomnik z Włodarzewskiej ma się dobrze