Zachłyśnięci jak zwykle Europą i mając kompleks niższości, na siłę próbujemy przegonić w pomysłach zachodnie kraje. Mentalność jednak nie nadąża za nowinkami i przeszczepianie ich na siłę na współczesny grunt powoduje niekiedy śmieszne i niebezpieczne zdarzenia. Jednym z takich zdarzeń jest malowanie na jezdni dozwolonego kontra ruchu-czyli jazdy rowerem pod prąd, jak to w większości miejsc nie jest przestrzegane (Barska, Mochnackiego).Dodam więcej malowanie pasów na Dickensa, jako tako pomogło(część rowerzystów i tak chodnikiem rozpycha się), ale za to Korotyńskiego ( to tam około 50% nie korzysta z tego dobrodziejstwa). Niedawno opisywałem fatalny stan drogi rowerowej na ulicy Bitwy Warszawskiej 1920 r. i problemy związane z zagarnianiem wąskiej przestrzeni przez słupki wmontowywane na środku 2 metrowej i dwukierunkowej drogi. Nie minął tydzień od poprzedniego artykułu a tutaj „nowinka” doszła. „Nowinką” tą okazały się podpórki rowerowe, które to zostały zafundowane poprzez budżet partycypacyjny i przez Pana Maksyma Ławrowa, który to zaprojektował 21 podpórek na drogach rowerowych na Szczęśliwicach (Bitwy Warszawskiej, Rondo Zesłańców Syberyjskich) Dickensa –Grójecka i Żwirki i Wigury –Banacha. Jeszcze wszystkie nie zostały zainstalowane, ale te, co już są wzbudzają trwogę i kontrowersje. Instalacja taka przypomina mi czasy –„kurtka szwedka i beretka ” a gnojowisko i klepisko w obejściu lub czasy późnych lat 80 tych gdzie telewizja satelitarna wchodziła pod strzechy i chłopy zakładały anteny na starych rozwalających się stodołach. W naszym przypadku stara pofałdowana droga z licznymi zapadliskami oraz wertepami przy przejazdach z zasiekami zawężającymi przekrój na nich, (czyli słupki) otrzymała dodatkowe urządzenia, które to powodują wzrokowe zagęszczenie nie najbardziej potrzebnych elementów, na które trzeba uważać. Utrudniać to będzie zarówno rowerzystom, którzy czasami jeżdżą z przyczepkami (kolega jechał z 50 cm przyczepką –dozwolone są szersze) i tym, co pierwszy raz będą jechać drogą usianą w pułapki i pozwolą sobie na prędkość większą od 15 km/h. Przy takiej prędkości nie trudno zagarnąć całą szerokość drogi dla rowerów i na zakręcie zdziwić się, że z naprzeciwka ktoś nadjechał. To samo przy przejazdach rozpędzony rowerzysta musi gwałtownie hamować (skoro nie spodziewał się, że z za zakrętem jest przejazd z wystającym na środku słupkiem). Teraz doszły jeszcze metalowe (ze stali nierdzewnej) wyglądem przypominające płoty, które to z racji bliskości drogi stwarzają dodatkowe okazje do niebezpiecznych sytuacji. Śmiem twierdzić, że przy ulicy Orzeszkowej trudno tam się zatrzymać z powodu wzbudzanej sygnalizacji świetlnej przyjaznej dla rowerzystów i zastanawiam się, dla kogo tam te podpórki? Na zdjęciach widać, że kolega mimo wieloletnich doświadczeń w jeździe nawet z przyczepą, ledwo się mieścił między słupki i krawędzią pasa rowerowego. Na zakrętach mimo prędkości około 10 na godzinę często przekraczał połowę drogi. Co do utrudnień dla pieszych to na rondzie przy wyjeździe z tunelu znajduje się newralgiczne miejsce gdzie w lecie spotyka się wielu rowerzystów na małym kawałku drogi i naturalnie ustawiają się równolegle do siebie (czekając na zmianę świateł) i przy zmianie na zielone wszyscy na raz ruszają i z boku patrząc wygląda to jak szarża ułanów w 1939 roku rozlewająca się na pasy dla pieszych. Teraz będzie jeszcze gorzej gdyż będzie węższy gardziel i zanim rowerzyści nauczą się jeździć jeden za drugim (teoretycznie rzekomo wszyscy są kulturalni, ale praktycznie jeszcze musi minąć parę dobrych lat zanim się to stanie) to będą tam spore spięcia między nimi i pieszymi. Tak, więc na obecny stan techniczny i mentalny użytkowników takie dobrodziejstwo sklonowane z bogatszej od wielu lat Europy, która to nie zawsze” rozsądnie się prowadziła” nie było pilną potrzebą. Wolałbym poprawę stanu technicznego, zabranie kłopotliwych słupków, może nawet lekkiego poszerzenia, (choć o pół metra zakrętów). Po poprzednim artykule w komentarzach na Fb jeden z komentujących wstawił zdjęcie z wjazdu w Opaczewską od Grójeckiej. Trafne zdjęcie i tutaj była pilniejsza potrzeba coś zrobić dla rowerzystów niż wydawać publiczne pieniądze na „zbytki”. Od wielu lat walczę o przesunięcie tam wiaty przystankowej, która to ogranicza znacznie widoczność na takim karkołomnym przejeździe i niestety pomimo zapewnień Pana Puchalskiego (jeszcze, jako ZTM -teraz ZDM) sprawa „umarła śmiercią urzędniczą „( w myśl zasady –gdzie wiele podmiotów sprawa tyczy to jest, na kogo winę zwalić i nic nie robić). Rozumiem, że 480 głosów na ten projekt oddanych było pewnie w jakiś sposób przemyślanych, ale czy osoby te znały realia tej drogi? Czy tylko tego tym osobom brakowało na tej drodze? Takie urządzenie wygląda jak na dziurawym damskim bucie nowy kwiatuszek. Najpierw przy budowie domu dobrze się robi fundamenty a później dach, tutaj postawiono na odwrotne rozwiązanie.