Reklama

Zofia Pietrzak-Stępkowska - wspomnienie

W czerwcu tego roku pożegnaliśmy naszą Koleżankę Zofię Pietrzak - Stępkowską, przez 37 lat związaną z Poradnią Psychologiczno - Pedagogiczną nr 9 przy ul. Radomskiej. Była niekwestionowanym autorytetem w pracy z dziećmi dyslektycznymi, doskonałym pedagogiem, cierpliwym terapeutą. Wiele lat poświęciła dzieciom z ochockich szkół i przedszkoli. Pozostanie w naszej życzliwej pamięci. Dyrekcja i pracownicy Poradni na Radomskiej

 

Zofia Pietrzak-Stępkowska

1928-2015

Zofia Pietrzak-Stępkowska urodziła się 5 kwietnia 1928 roku w Wilkołazie na Lubelszczyźnie. Dla nas po prostu Zosia. Była w Poradni na Radomskiej od zawsze. Jak sama pisała: Cała moja kariera zawodowa związana jest z poradnictwem wychowawczym. To u nas, w poradni na warszawskiej Ochocie, otrzymała w 1966 roku pierwszy w Polsce pełny etat do pracy z dziećmi dyslektycznymi.

Już w okresie studiów zainteresowała się problemem trudności w czytaniu i pisaniu. Tego tematu dotyczyła Jej praca magisterska pisana pod kierunkiem prof. Haliny Spionek. I temu problemowi była wierna przez całe życie. Pracowała w świetlicy terapeutycznej prowadzonej przez Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, w Poradni TPD i półinternacie Szkoły Podstawowej. Współuczestniczyła w szkoleniach dla psychologów prowadzonych przez prof. Halinę Spionek prezentując tam swoje doświadczenia praktyczne.

To były początki. Później współpracowała z Okręgowym Ośrodkiem Metodycznym prowadząc pierwsze kursy dla nauczycieli, następnie przekazywała swoje doświadczenia na kursach organizowanych przez Instytut Kształcenia Nauczycieli i Badań Oświatowych. A w poradni, na zajęciach odbywali u Niej praktyki studenci – między innymi z Wyższej Szkoły Pedagogiki Specjalnej oraz Podyplomowego Studium Logopedycznego w Lublinie. Po utworzeniu na Uniwersytecie Warszawskim Podyplomowego Studium Logopedycznego prowadziła szkolenia praktyczne dla słuchaczy tego wydziału.

Wspólnie z Teresą Gąsowską opracowała obszerny przewodnik do ćwiczeń z dziećmi dyslektycznymi „Praca wyrównawcza z dziećmi mającymi trudności w czytaniu i pisaniu”, wydany przez Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne w 1978 roku oraz zestaw pomocy, które pod nazwą  „Gry i ćwiczenia ułatwiające naukę”  zostały wydane przez Wydawnictwo Oświatowe „Wspólna Sprawa”. Zarówno przewodnik, jak i zestaw gier cieszyły się w środowisku terapeutów i nauczycieli ogromnym powodzeniem. Dla wielu terapeutów książka Zosi i p. Teresy Gąsowskiej stanowiła elementarz pracy terapeutycznej z dziećmi dyslektycznymi. Książka doczekała się trzech wydań, obecnie jest już niedostępna na rynku. A szkoda.

Niedostępny jest też zestaw do ćwiczeń graficznych, opracowany wspólnie z p. Krystyną Porębą, który w swoim czasie znalazł szerokie zastosowanie w nauczaniu początkowym, szczególnie w pracy z dziećmi z klas zerowych.

To właśnie Zosia zaraziła Krysię swą pasją pracy z dziećmi przedszkolnymi. Niejednokrotnie miała wpływ na przebieg zawodowej działalności i życiowe wybory koleżanek z Poradni. Cierpliwie dzieliła się swoją wiedzą, tłumaczyła.

Dobro dziecka dyslektycznego leżało Jej bardzo na sercu. Dopóki mogła, już jako emerytka, przekazywała swoją wiedzę i doświadczenie słuchaczom kursów prowadzonych w Instytucie Badań Edukacyjnych. Prowadziła też praktyki studenckie i warsztaty dla osób zajmujących się problemem dysleksji. 

W 1985 roku otrzymała Nagrodę Ministra Oświaty i Wychowania za szczególne osiągnięcia w pracy.  

Wspólnie z p. Heleną Grzelachowską była inicjatorką powstania na warszawskiej Ochocie jednego z pierwszych terenowych oddziałów Polskiego Towarzystwa Dysleksji.  W 1998 roku nadano Jej tytuł Honorowego Członka tego Towarzystwa.   

Zosia była wzorem terapeuty. Osiągała sukcesy w najtrudniejszych przypadkach. Była też „skarbnicą pomysłów” i potrafiła w prosty sposób urozmaicić każde zajęcia. Z malowanych na Jej prośbę przez siedmioletniego Piotrusia „kosmoludków” powstał interesujący albumik, którym rozweselała spotkania ze studentami pedagogiki.
A sześcioletni Pawełek po pierwszych zajęciach z Zosią powiedział „ Mamo. Ja już lubię czytać”. Bo tak działała Zosia.

Każde dziecko było dla niej ważne, każde stanowiło osobną historię, każdemu potrafiła pomóc. W pracy z dzieckiem 6-7 letnim była cierpliwa, idealnie dopasowywała metody do zaburzeń danego dziecka. Każde potrafiła doprowadzić do sukcesu. Większość dzieci, z którymi pracowała, nie miało później problemów
w szkole, nie trafiało ponownie do Poradni. A o swoich małych pacjentach pamiętała jeszcze po wielu latach. Interesowała się ich dorosłym życiem.

W pracy z dziećmi wykorzystywała własne pomoce. W latach dziewięćdziesiątych ukazał się autorski zestaw opracowany wspólnie z Barbarą Kos POMOCE DO NAUKI CZYTANIA, PISANIA I MÓWIENIA, wydany z niemałym trudem
w Wydawnictwach Szkolnych i Pedagogicznych, wznowiony w 2003 roku przez Wydawnictwo ERDA. Zaletą tych pomocy była możliwość wykorzystania ich na wiele sposobów. Zarówno dzieci, jak i rodzice chętnie po nie sięgają do dziś, bo jest to nauka przez świetną zabawę. I nawet młodsze rodzeństwo uczyło się czytać „przy okazji", przysłuchując i przyglądając się ćwiczeniom starszych. 

Zosia miała duże poczucie humoru, była dowcipna, pisała też wiersze. Tomik wierszy ortograficznych „Katarzyna i zwierzęta” został opublikowany przez Wydawnictwo Oświatowe „Wspólna Sprawa” w roku 1990. Niezwykle „lekkie pióro” Zosi objawiało się również w pisanych na różne okazje wierszykach i laurkach dla koleżanek. Recytowała je na spotkaniach i uroczystościach wewnętrznych w Poradni. A jakie dobre ciasteczka-orzeszki piekła… Miała niezwykły zmysł estetyczny i wyjątkowe zdolności manualne; potrafiła wyczarować piękne rzeczy ze skrawków materiału czy kolorowej bibułki.

Swą pracę i niesienie pomocy dzieciom traktowała priorytetowo, ale była też bardzo związana ze swoją rodziną. Zawsze z troską i dużym sentymentem opowiadała
o rodzicach i rodzeństwie. Była niezwykle dumna z młodszej siostry – Pelagii Majewskiej, która w 1960 roku jako pierwsza Polka otrzymała najwyższe odznaczenie w dziedzinie szybownictwa – Medal Lilienthala. Zosia nie wznosiła się
w przestworza jak Jej siostry, wznosiła się na wyżyny kunsztu terapeuty. Bardzo przeżyła tragiczny wypadek Peli w 1988 roku, a później utratę męża i drugiej siostry
– Ireny. Wiele wysiłku wkładała w pielęgnowanie wspomnień o rodzinie. Wracała pamięcią do Lublina, gdzie spędziła z bliskimi młode lata.

Do końca swych dni zachowała ciekawość świata i chęć dyskutowania o ważnych sprawach.

Odeszła na początku czerwca w Warszawie, tak niespodziewanie dla nas… I będzie Jej nam bardzo brakowało. Nie wróciła już do Lublina. Spoczywa na Cmentarzu Łostowickim w Gdańsku.

                                                                                  Anna Antoniak, Maria Saternus-Maj,

                                               Krystyna Poręba, Barbara Kos 

 

 

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo iOchota.pl




Reklama
Wróć do