Niedawno pokazały się maliny na naszym Zieleniaku . Jestem ich smakoszem, ale cena jaką zobaczyłem skutecznie mnie odstraszyła. Zresztą ostatnio też i borówka robiła furorę w ciekawostkach cenowych - 50 zł za kilogram. Rozumiem, są ludzie, dla których 50zł to jak na waciki, ale zwykły wyrobnik nie związany towarzysko z elitą Warszawy, to może tylko popatrzeć, przełknąć ślinę i odejść w siną dal. Ostatnio coraz częściej - będąc na Zieleniaku, łudzę się, że gdzieś kiedyś będzie taniej. Na razie będąc na objeździe rowerowym Okęcia, natknąłem się na terenie starych opuszczonych działek na maliny. Pomimo gęstwiny pokrzyw i innych roślinności rzuciłem się na nie i bardzo mi smakowały, choć są wpół dzikie. Nawet lepsze niż te ekskluzywne, zakonserwowane chemią, odrobaczone mutanty w plastikowych pudełkach. Drodzy Kupcy! Jeżeli ceny będą tak się długo i wysoko trzymać, to przewiduję, że sami będziecie musieli konsumować swoje cenne witaminy. Życzę zdrowia i powodzenia w robieniu kokosowego biznesu - szczególnie tym, co przodują i wyznaczają trendy na Zieleniaku. [middle1] Czytaj również: Zobacz także: 1-go Sierpnia - po co te słupki? Zobacz także: Park Szczęśliwicki - Zumba na Ochocie Zobacz także: Park Szczęśliwicki - Zumba na Ochocie Zobacz także: Dworzec Zachodni - tory i mury pną się do góry