Już w 2016 roku pisałem o złym stanie kładki wierząc, że władze dzielnicy coś w tym temacie zaradzą. W międzysłowiach dawałem do zrozumienia, że ja, jako wtedy jeszcze stolarz mógłbym w ramach przysłowiowej fuchy podjąć się delikatnego liftingu tej kładki. Jednak urzędnicy mają swoje prawa i chimery i woleli założyć nad sobą wygodny parasol i zamknąć kładkę, (aby w razie, czego nie odpowiadać) i zlecić ekspertyzę. Wyszło, co wyszło i ponad pięć lat stoi sobie w najlepsze obiekt, który przy odpowiednim remoncie pewnie do dzisiaj by służył. Lecz nie- lepiej udawać, że ta kładka nie jest wcale potrzebna i może jakiś cud sprawi, że sama się rozbierze a i może jak sprzedamy teren to jakiś deweloper w ramach rekompensaty za własne pieniążki, (czyli nasze lub przyszłych lokatorów) postawi jakiś budowlany obiekt przypominający w czynie społecznym wybudowaną lata temu kładkę. [middle1] Burmistrz Umiński obiecywał przed objęciem urzędu, że sprawa kładki będzie jego priorytetem. Teraz, gdy nastąpiła zmiana trzeba będzie jeszcze trochę poczekać aż znowu nowa władza określi swoje priorytety i możliwości. A na razie rozkoszujmy się okolicami kładki i jej możliwościami. P.S Z najnowszych wieści po zamianie stanowisk na Ochocie sprawa kładki będzie dalej priorytetem, tylko zastanawiam się z jakim skutkiem gdyż w większości wszyscy urzędnicy miejscy mają problemy z PKP, które to jest zbyt twarde do negocjacji w różnych sprawach i rządzi się swoimi od lat utartymi zasadami niekoniecznie zbieżnymi z potrzebami społecznymi. Do lutego przyszłego roku mają rozebrać kładkę - pożyjemy -zobaczymy. Czytaj również: Zobacz także: Dorota Stegienka nowym burmistrzem na Ochocie Zobacz także: Dawno temu na Ochocie, czyli międzypokoleniowe gry podwórkowe Zobacz także: Osiedlowy Ład - nowe stowarzyszenie we Włochach Zobacz także: Remont ogrodzenia w szkole przy Spiskiej Zobacz także: Legia Warszawa Futsal wygrywa na Gładkiej