Poprzednio pisałam o urokach jazdy na rowerze, jednak nie każdemu odpowiada taka forma aktywności. Można więc biegać (o ile ktoś lubi, a stan zdrowia na to pozwala), można maszerować z kijkami (jeżeli robi się to prawidłowo, gwarantowane siódme poty), można po prostu iść na spacer. Od niedawna pojawiają się też miejsca, gdzie można ćwiczyć na przyrządach podobnych do tych w jakie wyposażone są kluby fitness. To zielone siłownie , miejsca gdzie stoją kolorowe urządzenia, które kojarzą mi się z dziecięcym placem zabaw. Pozwalają popracować nad sylwetką i kondycją na świeżym powietrzu, co stanowi dodatkową zaletę takiego rozwiązania. Są już nie tylko w Parku Szczęśliwickim, ale i na górkach na Rakowcu i na niektórych podwórkach. Natężenie i czas ćwiczeń można dostosować do własnych możliwości, więc widuję osoby w różnym wieku ćwiczące tam zapamiętale i z widoczną przyjemnością. Rozglądajmy się więc za zielonymi siłowniami , namawiajmy zarządców osiedli do ich zakładania - warto. A przede wszystkim - ruszajmy się!