Coraz to dziwniejsze są losy ludzi poruszających się własnymi samochodami po Ochocie. Wszędzie jakieś drobne roboty i to w newralgicznych punktach dzielnicy i do tego nowe wynalazki stosowane na ulicach. Wynalazki to buspasy i ostatnio modne donice stawiane pod szkołami. Zawężanie i spowalnianie ruchu doprowadza, że kierowcy lawirują po dzielnicy i starają się unikać głównych ulic, aby nie stać w korkach. Tym sposobem niektóre ulice stają się siłą rzeczy nowymi często uczęszczanymi arteriami, na których już też o zgrozo powstają korki a co za tym idzie zwiększona ilość spalin w okolicy. Dickensa –zakorkowana, Banacha też, Bitwy Warszawskiej –normalka, Wawelska, Niemcewicza, Korotyńskiego, Włodarzewska, Śmigłowca i ostatnio zauważyłem niezły korek na Racławickiej przy Sierpińskiego od właśnie tego skrzyżowania aż do Grójeckiej. Patrząc na mapę to widać narastający problem przejazdu przez naszą dzielnicę ze wschodu na zachód i na odwrót. Co prawda z północy na południe nie jest dużo lepiej gdyż Aleje Jerozolimskie, Grójecka i Żwirki i Wigury nie są to też wolne od zatykania się ulice? Co na to nasze wspaniałe władze i główny Inżynier ruchu? Tyle lat trwają debaty, coraz to nowi wizjonerzy rozściełają nam piękne wizje nowoczesnego miasta zurbanizowanego i przyjaznego dla mieszkańców i nic poza szykanami dla kierowców na razie się nie wprowadza. Inwestycje stoją, bo to taniej jak zorganizuje się jakieś konsultacje, z których albo nic nie wynika albo są one opanowane przez najmniej zorientowanych w tym temacie ludzi a tych, co troszeczkę się znają na problemie wyzwie się od populistów i faszystów i z głowy. Pieniądze rozdaje się na prawo i lewo albo nikomu niepotrzebne inwestycje lub wąskiej grupie ludzi a problemy pozostają. Wystarczy otoczyć się ludźmi –klakierami albo inaczej Jarząbkami i przemy do przodu dalej a niech dalej głupota się toczy. Może i większość jest za nimi, ale trzeba pamiętać, że większość to nie znaczy, że zawsze ma rację. Gdyby tak było to, po co nam wybitni naukowcy, specjaliści jak wszyscy znamy się na wszystkim? Co by nie było najwyższa pora chyba zmienić te elity, co nam przygotowała taki los, karmią nas frazesami a komunikacja w mieście przypomina powojenne przeprawy z jednej dzielnicy na drugą gdzie trzeba było najszybciej to na pieszo pokonać kilka kilometrów. Ludzi się nauczyło, że za pracą to nawet po 100 kilometrów można dojeżdżać a teraz, co? Nie wszyscy mogą siedzieć w domu i tylko jednym (góra dwoma) palcami robić (na klawiaturze). Można jeszcze iść do polityki i kto więcej łże to wyższe stanowisko dostanie. Wtedy tylko trzeba zainwestować w swój „giętki” język. Czytaj również: Zobacz także: Czy zburzą Liceum im. Kołłątaja i Zieleniak? Zobacz także: Stacja Grawitacja - wstęp wolny Zobacz także: Zumba – zajęcia pełne energii i tańca! Zobacz także: Eko piknik - nie wyrzucaj, wykorzystaj Zobacz także: Drawska od lat nierozwiązany problem Zobacz także: Buspas na Szczęśliwickiej Zobacz także: Reduta Wawelska - mieszkańcy kultywują wspomnienia Zobacz także: Barykady Września - kolejna rocznica obrony Warszawy Zobacz także: Obchodów w tym roku nie było? Zobacz także: Sprzedaż alkoholu nocą będzie zakazana Zobacz także: Pruszkowska - prace idą wolno Zobacz także: Drogie Panie może już czas siebie zdjąć? Zobacz także: Kim są tacy ludzie? Zobacz także: Pruszkowska - jesteśmy cierpliwi, ale nie na długi dystans