Nastała nam już ciepła wiosna, a wraz z nią szeroka rzesza rowerzystów przypomniała sobie, że należy się pokazać na mieście. W raz z pierwszymi ciepłymi dniami zagęściło się na drogach dla rowerów, jak i trochę więcej odważnych na jezdni. Jednak spora liczba około 20 % ludzi zaczęła wbrew zasadom –rower =pojazd = jezdnia, zaczęła jeździć po chodniku, gdzie chodnik = chodzenie – a nie jeżdżenie. I Ci ludzie psuja opinię reszcie rowerzystów. Jako były działacz Warszawskiej Masy Krytycznej, przykro mi, że nie udało się przez wiele lat działalności zaszczepić w rowerzystach poczucie odpowiedzialności za siebie i innych uczestników ruchu miejskiego. Działalność była nakierowana na budowę coraz to większej ilości infrastruktury, ale nie wyczuliła z kolei na to, że skoro nagle wszędzie nie powstanie osobna infrastruktura, to powinno się radzić na jezdni w myśl zasady –„Asfalt nie gryzie”. Parę lat temu (około czterech) widząc potrzebę doszkalania rowerzystów, aby się nie bali legalnie korzystać z jezdni, w drugi piątek miesiąca o godz.. 18 organizowałem przejazdy w grupce po ścisłym Centrum miasta. Nie była jednak mocno promowana impreza, gdyż zasoby organizatorów były nikłe. Niestety okazało się, że i uczestników było jak na lekarstwo, większość uznawała, że świetnie sobie radzi i nie potrzebna im jest nauka. Część z kolei uznała, że skoro miasto nie daje rady wybudować wszędzie dróg to oni poradzą sobie w inny sposób. Owszem, dużo osób jeździ po mieście i radzi sobie, ale niestety są tacy, co po prostu boją się jezdni. Znam też i wprawnych kierowców, którzy wiedząc jak sami jeżdżą to wsiadając na rower wolą szerokim łukiem omijać jezdnie. Tylko zadaję im pytanie, –dlaczego mając strach w oczach przed samochodami wyżywają się na słabszych, –czyli pieszych? Co winni są piesi i dlaczego muszą dzielić się swoją przestrzenią z tymi, co boją się o własną skórę, a nie dbają o cudzą? Jeżeli pieszy będzie się bał rowerzysty, to gdzie ma uciec? Czy takie „bohaterstwo” jest wyznacznikiem obecnych czasów? Czy życie w mieście musi być podobne do gier typu GTA, lub Tomb Raider? Tłumaczenie się, że ja jeżdżę zawsze bezpiecznie i ustępuję pieszym jest dziecinną wymówką – w tłumie (choćby na przejściach) nie da się ocenić, kto, w którą stronę skręci. Tak, więc drodzy rowerzyści pamiętajcie, że życie nie polega tylko na tym, że wszyscy dookoła muszą rozczulać się nad Waszym ciężkim losem i nie tylko do Was świat należy. Miarą cywilizacji jest szacunek do słabszych, a nie kultura przemocy. Skoro uważacie, że na chodniku jest bezpiecznie – to, po co zakładacie kaski? Po co montujecie do kierownicy rogi? Dlaczego nawet na chodnikach jeździcie w maskach(czyżby zapach perfum pieszych Wam przeszkadzał)? Coraz mniej jesteście rozpoznawalni poprzez kaski okulary i ostatnia moda –maski i przez takie gadżety czujecie się bezkarni? Tym, co chcą przełamać strach na jezdni oferuję dalej naukę poruszania się po drogach w drugi piątek miesiąca o godz. 18 Plac Zamkowy. W kwietniu, jako Wielki Piątek nie jeździmy, dopiero w maju 12 zapraszam. Dodam jeszcze, że miasto a dokładniej ZDM nie pomaga w kształtowaniu kultury jazdy na rowerze stawiając swoje stacje roweru publicznego na chodnikach i w miejscach, gdzie trudno znaleźć jakąś infrastrukturę rowerową. W zdjęciach przedstawiłem trzy przykłady –Plac Narutowicza i hektary słupków odgradzających rowerzystów od jezdni, Szczęśliwicka, gdzie jezdnia szeroka, ale bez infrastruktury oraz Pruszkowska.