Bazarowi „esteci” . Odnoszę wrażenie, że miejscy urzędnicy zrobią wszystko - aby zepsuć to, czego psuć się nie powinno. Mam w ręku pismo szefowej stołecznego biura działalności gospodarczej i zezwoleń – Joanny Tymińskiej, do zarządcy bazaru – ZGN Ochota. Z pisma – moim zdaniem – wynika, że pani dyrektor ma za złe kupcom z zieleniaka, że potrafią zorganizować sobie miejsce pracy. Czytamy m.in.: - „ (..) Na targowisku zastępczym zostały samowolnie dostawione na stanowiskach samochodowych konstrukcje służące jako zadaszenie (…), niektóre miejsca samochodowe stanowią swoiste pawilony z pleksi i prawdopodobnie nie są demontowane po zakończeniu handlu. (..) Nie jest żadnym wytłumaczeniem dla obecnego stanu rzeczy, że towar na stanowiskach samochodowych jest narażony na działanie czynników atmosferycznych. (..) Miejsce samochodowe z założenia nie zapewnia takich samych warunków do handlu jak pawilon handlowy (…), od osoby handlującej zależy, czy podejmuje sprzedaż przy niesprzyjających warunkach atmosferycznych”. Dalej w swym piśmie dyrektor Tymińska domaga się od zarządcy usunięcia kupieckich dobudówek i wprowadzenia obowiązku usuwania elementów wyposażenia stoiska po zakończonej pracy. Bazar to nie salon mody. Przyznam, że takie żądania formułować może tylko osoba, która nie ma zielonego, a nawet bladego pojęcia o specyfice handlu bazarowego, a co najważniejsze – myli pojęcie salonu mody z bazarem. Wspomniane dobudówki kupieckich stoisk, to konieczność chronienia towaru przed nadmiernym słońcem, deszczem lub śniegiem na stanowiskach rolniczych. Stwierdzenie w piśmie, że od osoby handlującej zależy, czy podejmie handel przy złych warunkach atmosferycznych jest wielką arogancją wymierzoną przez dyrektor Tymińską w stosunku do kupców i ich klientów. Oczekuję, że przełożeni pani dyrektor wyciągną stosowne konsekwencje wobec osoby używającej tak obraźliwych określeń. W tym miejscu dodam, że na etapie planowania budowy targowiska tymczasowego byłem jedną z osób, które postulowały wybudowanie zadaszeń na części rolniczej. Problem by dzisiaj nie istniał. Dalsza bzdura – podyktowana fałszywą estetyką – to żądanie usuwania skrzynek i innych elementów stoiska po zakończonej pracy. Rolnik, który przywozi samochodem dostawczym towar, wykłada go m.in. na skrzynkach. Tak funkcjonują bazary na całym świecie od stuleci. Gdyby po pracy miał zabrać wszystkie skrzynki i inne elementy stoiska, to musiałby zamówić dodatkową ciężarówkę, a z pakowaniem straganu zeszłoby się do północy. Tylko dlatego, żeby hasające po pustym zieleniaku w nocy koty i szczury, miały więcej miejsca i tylko dlatego, że urzędnik zza biurka tak sobie wymyślił. Dojenia ciąg dalszy. Od kupców z tymczasowego zieleniaka dowiedziałem się, że urzędnicy namawiają ich na sfinansowanie wykonania jednolitych i ponoć estetycznych zadaszeń. Mówi się o cenie – od 1,5 do 3 tysięcy zł. od kupca, za jedno stanowisko. Jak w komunistycznych Chinach za Mao Tse–tunga, gdzie wszyscy mieli chodzić w jednakowych kufajkach, tylko musieli za nie najpierw zapłacić. Nie zdziwi mnie jeżeli któregoś dnia nakażą klientom bazaru nosić jednego rodzaju i koloru torby na zakupy, a w czasie deszczu wstęp bez czerwonej parasolki będzie na targ zabroniony.