Na sankach przez granicę?

Co jaki czas sprawdzam stan "Zielonej granicy pomiędzy Ochotą a Włochami. Od dłuższego czasu granica przy Sąchockiej została skutecznie zabezpieczona i nawet mysz się nie prześliźnie. I to można zaliczyć, jako sukces naszych władz, które strzegą naszego miru dzielnicowego. Natomiast już przy Maszynowej i Drygały to juz od lat 60 dziesiątych jak istniało dzikie przejście tak do dzisiaj nie ma pomysłu, aby tam zaprowadzić porządek. Dzielnice ponoszą "niebotyczne" koszty w postaci zakupu drągów i tabliczek, które i tak kończą swój żywot tak jak na zdjęciu. Po latach bezmyślnej walki znalazł się cudotwórca, który to trochę więcej pomyślał i sprawę nowego, (bo dopiero od roku powstałego) przejścia załatwił chytrze. Na wysokości ulicy Drygały 5 i pomnika, (podróby AK "Garłuch") z Instalatorów postanowił wyciąć do zera roślinność, która mogła służyć, jako podpora w spinaczce pod strome zbocze Ochoty. Ciekawe i pomysłowe rozwiązanie, gdyż sam kiedyś tamtędy w latach 60 tych (jak mieszkałem na Instalatorów) przedzierałem się na pole Pana ( nazwisko zachowam w pamięci) po smakowite płody ogrodnicze. Często właśnie na skraju pola przy właściwym pomniku można było napotkać bażanty i kuropatwy. Wtedy mając 5 do 7 lat był człowiek zwinny i nawet chadzał do ogrodu Pana (też zachowam w pamięci) już przy ulicy Włodarzewska na wiśnie. Nie było problemu szybko i sprawnie podejść pod takie strome zbocza. Teraz bez jakiś grubszych gałęzi czy powbijanych słupków na pewno bym się nie odważył. Sposób niezły, tylko zastanawiam się czy ten ktoś wziął pod uwagę, że teraz ludzie raczej mniej myślą a zarazem dzieci, które wychowane w smart fonach mając z pięć do 10 żyć (w grach) czy aby po opadach śniegu nie pomyślą, ze tam ktoś przygotował miejsce do zjeżdżania na sankach? Wypadałoby w takim razie pod koniec stromego zbocza postawić siatkę wyłapująca takich śmiałków (niech czekają cierpliwie na ratunek) niepotłuczeni w betonowym rynsztoku nieopodal nasypu kolejowego. Sprawa do przemyślenia.

Czytaj również: