Przestrzeń publiczna robi się coraz mniej przyjazna dla człowieka. Niestety miasto się zagęszcza i potrzeby ludzkie schodzą na drugi plan, nie mówiąc o potrzebach zwierząt domowych. Żeby było czysto, ład, porządek i święty spokój dla zarządców, co i raz wymyślają nowe zakazy, nakazy i zabraniają wszystkiego. Już w wielu miejscach wystawione są tabliczki z zakazem wyprowadzania psów, zakazem gry w piłkę, zakazem poruszania się po podwórku rowerem. Jak sąsiad raz na miesiąc podjedzie pod klatkę samochodem z większymi zakupami lub przywiezie swego rodzica schorowanego, od razu słupkuje się że wszystkich stron blok tak, żeby nawet karetka nie podjechała – niech stoi na ulicy. Do tego teraz jeszcze dochodzi, podczas kampanii wyborczej, zakaz roznoszenia ulotek lub zabrania się naklejania ogłoszeń, tymczasem sam zarządca połowę przestrzeni wolnej na klatkach zajmuje swoimi nakazami i zakazami. Nie każdy kandydat jest urodzonym w szlacheckim rodzie lub potomkiem poważnego „Kacyka” albo też nowoczesnym biznesmenem, którego stać na wykup powierzani reklamowych na autobusach, wielkich bilbordach, przystankach komunikacji miejskiej. I co wtedy może taki kandydat –normalny śmiertelnik zrobić? To samo, co widziałem przed wyjazdem młodego człowieka z przyczepioną flagą – żółtą z napisem, że miasto jest jego, co prawda w oryginale to „Miasto jest nasze” - czyli czyje?! Co prawda był to kandydat, który niewiele miał do zaoferowania poza zielonym ładem, ale czy nie jest wart tego by kandydował, bo nie dorobił się jeszcze? To, że ja wyznaję inne priorytety i jestem przeciwnikiem wprowadzania rewolucyjnych zmian, choćby parkowania. Wolność posiadania tego, czego inni chcieliby zabronić, wymuszania zachowania jedynie słusznego, zabraniania płatności gotówkowej, wyliczania ile gaci mam rocznie kupić (jak gacie po 3 lub 4 praniach rozłażą się) wprowadzania modyfikowanej żywności i zaprowadzania na siłę demokracji takiej jak ONI ją rozumieją bez wolności to inna sprawa. Tacy ludzie, co nie posiadają większych oszczędności i nie mogą poświęcić fortuny na kampanie borykają się z nierówną walką prymitywnych plemion, tak jak mnie spotkało niedawno na ulicy Grzeszczyka 4, gdzie na jednej z klatek był przywieszony baner „Ochocian” na pierwszym piętrze, ale wzmocniony na framudze okna z parteru. Podszedłem tam gdyż skrzynki na ulotki były dostępne i włożyłem swoje 2 ulotki. Zdążyłem zejść po schodkach wsiąść na rower i podjechać do kolejnej klatki, gdy zauważyłem starszą kobietę, która od razu wyszła (niekompletnie ubrana) i coś tam zrobiła przy skrzynce. Zaraz wróciłem i zastałem pogniecione swoje ulotki i tak wciśnięte, aby nikt ich nie zauważył. To jest ogromne poświęcenie dla jedynie słusznej organizacji? Czy Ci ludzie kochają demokrację czy tylko siebie? Czego tak się obawiają – zwykłego szarego Pawlonka? Jak są tak prawi i wartościowi ludzie to, po co tak zniżają się do rynsztoku? Czytaj również: Zobacz także: Śniadanie pełne łez i wzruszenia Zobacz także: Mieszkańcy muszą mieć gdzie zaparkować swoje samochody Zobacz także: Przedsiębiorca, ojciec i społecznik Zobacz także: Rozpoczęcie sezonu w Parku Pięciu Sióstr Zobacz także: Majewskiego 3 - Ośrodek Pomocy Społecznej Zobacz także: Legia na Ochocie! Potem Ochota na Legię! Zobacz także: Moja rodzina związana jest ze Szczęśliwicami od ponad 100 lat Zobacz także: Rusz się po świętach Zobacz także: Zawsze z Ochotą – to dobra i sprawdzona ekipa Zobacz także: Nowa poradnia psychiatryczna dla dzieci i młodzieży już wkrótce na Ochocie Zobacz także: Wybory samorządowe w Dzielnicy Włochy – podsumowanie Zobacz także: Bunkier Krysia to opowieść o ludziach „zawołanych po imieniu” Zobacz także: Sobota na Mołdawskiej - jedzenie i sadzenie Zobacz także: Psy szczekają, karawana idzie dalej.