Miałem taki przywilej poznać panią Halinę Bazylewską z domu Waszczuk. Mieszkała wiele lat w budynku przy Szczęsliwickiej 4 i długo trwało zanim wypiliśmy kilka wspólnych herbat w jej małym mieszkaniu. Była szefową swojej wspólnoty mieszkaniowej, która zarządzałem. Wszyscy w kamienicy słuchali pani doktor. Miała autorytet mimo swojej wrodzonej skromności. [middle1] Była zawsze pogodna i z pozoru naiwna. Jednak jak stałem się dla niej „swój” to nagle poznałem twardą, konsekwentną i odważną starszą panią poruszającą się zawsze o lasce. Szczęśliwicka 4 - w tym domu mieszkała Halina Bazylewska Do dzisiaj pamiętam jej takie niespotykane powiedzenia i zwroty. Zawsze mówiła o swoich rodzicach Tatuś i Mamusia. Jak miała podjąć jakąś decyzje to zawsze pytała czy to jest uczciwe? Nie czy zgodne z prawem tylko czy uczciwe. - Zgodnie z prawem to nas sadzali na Mokotowie – mawiała. Kiedyś dała mi do przeczytania swój wyrok była tak naprawdę z niego dumna. Wtedy było mało wspomnień, IPNu i chętnych do rozmawiania o tych czasach publicznie. Pani Halina zawsze chętnie opowiadała „swoim , co się wtedy działo. „Pewnie Bóg tak chciał. Przecież w więzieniu poznałam Wiktora mojego męża, był ludowcem z Batalionów Chłopskich”. Dzisiaj jak sięgnąłem do dokumentów i wspomnień doszedłem do wniosku, że pewnie się tam gdzieś w niebie ucieszy jak napiszę o niej kilka słów. A jest, o czym. Poznałem prawdziwego bohatera, trzymałem za ręce w ciężkich chwilach i a czasami dostawałem opr. jak coś źle poszło. Wszyscy kochaliśmy panią Halinkę. Urodziła się w roku 1923 w Łunińcu 40 km od wschodniej granicy Polski. Tatuś, Edward Waszczuk, znany w mieście działacz społeczny, pewny aresztowania przez NKWD, próbował uciec na zachód. Po tygodniu wrócił, ponieważ okazało się, że dalsza ucieczka z powodu toczących się działań wojennych, nie była możliwa. Powiedział do żony i dzieci: „Wojna będzie długa i ciężka. Kto przeżyje, spotkamy się w Międzyrzecu Podlaskim” (rodzinnej miejscowości rodziców). Następnego dnia o świcie został aresztowany przez NKWD i na długo słuch po nim zaginął. Okazało się, że wyładował na Syberii a potem u Andersa. Jej mamusia Wiktoria, wychowana na Podlasiu pod zaborem rosyjskim, nie miała wątpliwości, jaki los czeka ją i dzieci. Pokonując wiele trudności z czwórką dzieci przedostała się do Międzyrzeca w Generalnej Guberni. Przedwojenne czasy na Kresach. Halina Waszczuk pierwsza z prawej na dole. W Międzyrzeczu cała czwórka dzieci razem z mamą zostali zaprzysiężeni i stali się żołnierzami Armii Krajowej. Jej najmłodsza siostra miała wtedy 13 lat. Tam przeżyli pogrom żydów, ukrywając małą Ninkę córkę doktora Sztulmana. Pamiętam jak wspominała, że jak przez szparę w okiennicy zobaczyła wóz z zabitymi, zwisającą zakrwawioną nogę, stopą uderzającą o bruk. Zabitych Żydów wywożono na pobliski kirkut Z piętnastu tysięcy Żydów mieszkających przed wojną w Międzyrzecu Podlaskim, po wojnie wróciło stu siedemnastu. Po tym wszystkim została posłana do Warszawy. Po wkroczeniu sowietów na Podlasie reszta rodziny ucieka i lutym 1945 roku spotykają się w Warszawie. Odnalazł się też ojciec. Wielokrotnie zastanawialiśmy się, jak to możliwe, że pomimo tylu dramatycznych przeżyć ojca i zaangażowania w pracę konspiracyjną całej rodziny, wszyscy przeżyliśmy. Widzę jedno wytłumaczenie. Przed wojną nasza rodzina została uroczyście ofiarowana w kościele, który budował mój ojciec, Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. - Wspomina po latach. W tym czasie jest już doświadczonym członkiem podziemia. Od początku związana z wywiadem AK z wydziałem Wschód . Następnie od sierpnia 1944 do 14.05.1946 w komórce wywiadowczej Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj pod kryptonimem Liceum . Pełniła funkcje sekretarki zastępcy szefa wywiadu, łączniczki i kasjerki. W działalności konspiracyjnej występowała, jako Wanda Orłowska i Maria Kuczyńska oraz posługiwała się pseudonimami „Tyczyńska”, „Celińska” i „Halina”. Po szeregu wpadek zostaje aresztowana w Łodzi. Wspominała to tak: Dokonało się to w sposób dość oryginalny. Nocowała ze mną koleżanka ze studiów, (która na szczęście po tygodniu została zwolniona). Wyszłyśmy z domu, prowadzone elegancko pod rękę przez dwóch panów w cywilu - moim kompanem był kapitan Humer. Była również konfrontowana ze swoim dowódcą Barbarą Sadowską w obecności największego zbira UB ówczesnego majora Józefa Różańskiego. Po ciężkim śledztwie w więzieniu na Mokotowie została skazana 18.07.1947 przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie na 4 lata więzienia z pozbawieniem praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na 5 lat oraz na przepadek mienia na rzecz Skarbu Państwa. O późniejszej działalności pani Haliny napiszę przy innej okazji, bo to zupełnie osobny rozdział. Czytaj również: Zobacz także: Nacieszmy wzrok takimi pustymi przestrzeniami Zobacz także: Jednak można było i nawet nie bolało Zobacz także: Budowa trasy tramwajowej do Dworca Zachodniego - kolejne zmiany w ruchu Zobacz także: Z tym otwieraniem Centrum Aktywności Międzypokoleniowej to jest jakaś lipa Zobacz także: Jak to dobrze być radnym Zobacz także: Placyk Pod Skrzydłami pomimo pustostanów - żyje. Zobacz także: Jak po kurczaka to do Tomka a po pieczywo do Wawerskiej Zobacz także: Czy jesteśmy skazani na mieszkanie w mieście upaćkanym farbą? Zobacz także: Komisariat Policji we Włochach na walizkach – zmiany lokalizacji Zobacz także: Szkoda, że nie ma dachu na Zieleniaku Zobacz także: Co pierwsze zniknie? Zobacz także: Bazarek na Majewskiego ma nowego Patrona Zobacz także: Pawińskiego idzie do remontu. Obejrzyjcie projekt Zobacz także: Hala Banacha i Hala Kopińska w jednym Zobacz także: Złota Rączka – bezpłatna pomoc dla seniorów!