Kosić czy nie kosić?

Jestem na wyjeździe a więc zdjęcia nie są pierwszej świeżości, ale na pewno problem aktualny. Przed wyjazdem część zieleni nie była jeszcze koszona a część już tak i to, w jaki sposób? Po wykoszeniu chyba razem z korzeniami część trawników zrobiła się jak pustynne przedpole. Natomiast ławki pięknie pozarastane tak, że korzystanie z nich groziła poparzeniem od pokrzyw i bezpośrednim kontaktem z fauną pełzającą lub biegającą. Powalone gałęzie drzew od wichury pozostawione same sobie a te, co po cichu wycięte od razu pieczołowicie wysprzątane tak, żeby nie tubylec nawet nie będzie miał podejrzeń, że tu rosło sobie jakieś drzewo. No cóż mówi się, co kraj to obyczaj i u nas na Ochocie wiele różnych obyczajów się ściera. Kto zarządza i gdzie to już wiadomo- Miasto, Dzielnica, Wspólnoty, Spółdzielnie, ZGN i w myśl zasady wolność Tomku w swoim domku mamy, co mamy. I dlatego mamy miejsca pięknie zadbane, ale również zaniedbane do granic możliwości. Czy mieszkańcy okolic są też w jakiś sposób pozycjonowani? Kto ma lepiej a kto gorzej? Wiem, wiem zaraz odezwą się Ci, co uważają, że sami sobie jesteśmy winni, że nie przejawiamy postaw pro obywatelskich i sami nie troszczymy się o okolicę. Można i tak -zwalać winę na mieszkańców, że płacą i nie wymagają i co gorsza nie podwijają rękawów i sami nie wezmą się za robotę skoro firmy, które biorą pokaźne środki na świadczone usługi i nie wywiązują się z umów. Tym torem myśląc to przed zalewaniem ulic przez niedrożne studzienki skoro drogowcy nie mają czasu ani ochoty je czyścić to zabierzmy dzieciakom grabki, łopatki i każdy niech okupuje swoją studzienkę i niech czyści, aby tam nic się nie dostało. Tak jak na FB była kłótnia, kto ma czyścić studzienki na Włodarzewskiej. Ciekawe tam były opinie ludzi w temacie.

Czytaj również: