Stojaki rowerowe przezywają oblężenie

Już kiedyś opisywałem stojaki rowerowe, które stawiane były na ilość nie, jakość. Zostały postawione w takich miejscach gdzie nikt o zdrowym zmysłach nie zostawi swojego roweru na dłużej niż 15 minut, chyba, że ma taki rower, że złodziej będzie cierpiał, że go ukradł. Miasto a przede wszystkim ZDM chcąc przypodobać się rowerzystom nastawiało ich w takich miejscach odludnych i teraz stojaki przeżywają oblężenie, ale nie rowerów a liści a w innych miejscach krzaków wyrastających pod nimi.

Jedno z takich miejsc to wiadukty pod alejami Jerozolimskimi. W zamyśle pewnie było, że skoro PKP czy WKD, a nawet ZTM nie zezwalają na przewóz rowerów to myślą, ze ludzie jeden rower wezmą i dojadą na stacje ( w tym przypadku WKD Reduta Ordona) pojadą na 8 do 10 godzin do Grodziska a tam na nich będzie czekał na stacji drugi rower gdyż stacja nie jest pod każdym domem lub miejscem pracy. Idąc tym tokiem myślenia - jasnowidza miejskiego to należałoby tez postawić przy każdym przystanku ZTM u, tak samo stojaki, gdyż niektórzy rowerzyści nie jeżdżą więcej niż 1 do 2 kilometrów a Warszawa ma po przekątnych praktycznie ponad 15 kilometrów. Tak, więc drogi specjalisto z ZDM weź pod uwagę to, ze nie wszyscy mają pensje starczające, aby kupić dwa rowery i cały dzień drążyć, czy dzisiaj nie stracę rower numer 1 czy rower numer dwa? Do tego jeszcze trzeba kupić bilet na komunikację zbiorowa. Więc jak ludzie mają porzucić komunikację zbiorczą lub samochodową jak rowerem może się okazać, że drożej? I dalej polityka miasta jest na pokaz a nie rzeczywista prorowerowa. Co na to współpracująca z Wami Warszawska Masa Krytyczna czy oni tak walczą o prawa dla rowerzystów jak PSL walczy o rolników, że aż teraz żyje im się jak ranczerom w Stanach?

Czytaj również: